piątek, 14 października 2011

Rumunia - Christo Botew, bohater Bułgarii


Przez jadalnię Rozy i Antona przetaczają się wielkie armie. Liczymy je wspólnie i wspólnie piszemy ich losy. Armia turecka nie ma dobrych notowań, za to poeta i żołnierz, który w końcu XIX wieku rozniecił powstanie przeciw niej – i owszem, zbiera punk za punktem.
- Za odwagę i przyjaźń z naszymi, eh (powstańcami styczniowymi na emigracji)..  na zdrowie!. 


 

Wieczorem, szklaneczkami miodowej rakiji Anton odmierzamy legendę Christo Botewa. Z szacunku dla historii i z sentymentu dla gospodarzy przez trzy dni kolekcjonujemy w podróżnych dziennikach miejsca, które zakwitły słowem poety lub spłynęły krwią bohatera. Miał garstkę czetników, gorącą głowę i dar przekonywania. Książki z poezją mówią, że tyle wystarczy, podręczniki historii - że to za mało. Jemu też zabrakło. Christo boleśnie nękał tureckie zastępy i pędził przez Wraczańską Planinę całą wiosnę 1876 roku. Zginął podstępnie zwabiony w pułapkę początkiem lata. Idziemy skrajem jego legendy, gdzie żółte połoniny garbią się w niebo, gdzie duchy wioski płaczą w pustej dolinie, gdzie resztki sadu nie rodzą owoców. Christo Botew został tu, pod kamieniem w środku lasu. Pobliska cerkiew przyjęła ciała poległych czetników, a nas (130 lat później) powitała serdecznie bielonym murem i rzędem świec, które można zapalić za zmarłych. 




Christo Botew 1876
usiądź przy mnie żołnierzu z raną na przestrzał
zobaczę przez nią zakrzepłe łąki kwietnia
i jasny turecki półksiężyc

rana jest czysta jak wody Vracanskiej Planiny,
przestała krwawić, brzegami nawet
zarasta legendą dlatego

usiądź przy mnie, poczęstuję cię papierosem
a ty opowiesz mi o czetnikach,
których zabrakło


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz