Rasnov
to twierdza uparta i wolna. Samowolna. Nie zna reguł walki ani
kodeksu rycerskiego. Rozrasta się, sieje kamień gdzie popadnie, z
kamienia rośnie mur, dziedziniec doraźny, baszta wypatrująca
otomańskiego hufca. Rasnov to twierdza zdobyta tylko raz – nie
ogniem a wodą.
Pierwszy
kamień na tej skale (teraz kilkanaście kilometrów od Bran) położyli
rycerze z czarnym krzyżem na piersiach. Położyli według planu i
zasad warownych średniowiecznych zamków w 1215 roku. Lecz Andrzej
II Węgierski przejrzał ich zamiary i wygnał z Siedmiogrodu zanim
uzbroili warownię.
Rasnov
odrobił swoją lekcję historii, krwi i mieczy. Wśród ludzi o
twardych rękach i prostych sercach łatwo przywrócić porządek
rzeczy najważniejszych. Nie sława lecz życie, nie zemsta a
przetrwanie, nie walka a praca. Wiedzieli więc: nie krew trzeba
przelać a wodę. W 1623 roku dwóch jeńców tureckich podjęło się
zadania ponad siły. Siedemnaście twardych jak granit lat drążyli
skałę, aż wytrysnęła źródłem - obietnicą życia dla chłopów
i wolności dla siebie. To była prawdziwa cena wody dla Rasnova.
Patrzę
na żółte mury i zadaję sobie pytanie, kto jest bohaterem takiej
wojny? O kim śpiewać pieśni, komu nadawać ordery i tytuły?
Znajduję odpowiedź, pewnie jedną z wielu możliwych: rękom
wielkim jak bochny chleba, które wierzą w odwieczne koło życia.
Obraca się tarcza pór roku zasilana rzeką, deszczem, źródłem.
Chłopski
zamek w Raşnowie – Rumunia
cyrkiel
słońca zatoczył łuk
przecieram
szkło obiektywu ze zdumienia
po
wybojach wóz drabiniasty dotoczył się aż tu
i
mięknął zmierzchem twarde koła
gliniane
mury łaszą się do moich rąk
a
światło leje się z kufla i z nieba
ten
zamek nie zabarwi historii
w
hymny o sławie
trwoga
ludu nie nastroi lutni
tu
płynie pieśni o kopaniu studni
i
lament nad żarnem, które nie mieli
zboża,
którego nie posiano
czas
odmierzają żniwa
nie
pokolenia imion
czas
rzeczy ważnych jak woda
cyrkiel
słońca zatoczył łuk
wdzięczy
się ciemne piwo, w sepii
mury,
koła i praca, w sepii
zgiełk
i spokój wieczoru